Patronka
Patronka szkoły
Co zrobić z patronką, która zginęła jakieś 150 lat temu w wyniku walk w czasie powstania styczniowego? Można postawić ją na pomniku, raz do roku złożyć kwiaty, włączyć w panteon bohaterów i bohaterek narodowych i … zapomnieć na pozostałe 364 dni w roku. Można też o patronkę się pokłócić, zakwestionować słuszność jej wyborów lub bronić ich zażarcie. Ta druga opcja wydaje nam się dużo bardziej atrakcyjna. Potwierdza, że patron to przecież człowiek z krwi i kości, ze swoją historią prywatną i tą, która stała się częścią naszej wspólnej Historii, człowiek, którego decyzje i postępowanie oceniamy dziś z zupełnie już innej perspektywy.
Maria była kobietą.
I to kobietą nietuzinkową. W 2. połowie XIX wieku być niezależną to wcale nie takie oczywiste. Dobrze urodzone kobiety nie pracowały zawodowo, a ich wykształcenie często ograniczało się do edukacji domowej w dzieciństwie. Wcześnie wychodziły za mąż, a ich prawne samostanowienie było ograniczone. Maria Piotrowiczowa wychowała się w rodzinie o powstańczych tradycjach. W młodości uczyła się sztuki strzelania, jazdy konnej i fechtunku.
Wzięła czynny udział w powstaniu. Obcięła włosy i przywdziała powstańczą czamarkę. Początkowo pełniła służbę pomocniczą, ale gdy sytuacja militarna się pogorszyła, zgłosiła akces do służby liniowej i walczyła ramię w ramię z mężczyznami.
Maria była żoną.
Ta opowieść mogłaby stać się kanwą hollywoodzkiego love story.
Konstanty Piotrowicz, przedstawiciel klasy średniej bez majątku, ideowiec, nauczyciel z powołania, który w czasach zaborów pragnął szerzyć wartości narodowe i wolnościowe wśród młodzieży klas uboższych. I Maria, ziemianka z dużym majątkiem. Z Konstantym nie została wyswatana, jak to było w zwyczaju. Decyzję o ślubie podjęła najprawdopodobniej sama. Trudno jednoznacznie ocenić, czy małżeństwo rzeczywiście było mezaliansem. Stanowili dobraną parę. Wspólnie z mężem prowadzili działalność agitacyjną i przygotowania do powstania. By wspomóc powstańców Maria z mężem i częścią służby przystąpiła do oddziału Józefa Dworzaczka. Niestety oddział został wytropiony przez Rosjan i rozbity w bitwie pod Dobrą. Ciężko ranny Konstanty trafił do szpitala w Łodzi. Nie wiedział, że Maria zginęła w czasie walk. Sądził, że przychodzi do siebie w rodzinnym dworze. Gdy usłyszał bicie kościelnych dzwonów i powiadomiono go, że to pogrzeb Marii, dostał ataku serca i zmarł.
Maria była bohaterką.
W dniu 24 lutego 1863 r. oddział J. Dworzaczka, do którego przyłączyło się małżeństwo Piotrowiczów, stacjonował we wsi Dobra pod Łodzią. Rosjanie zaskoczyli powstańców, a walki, które się rozegrały miały krwawy charakter. Maria wykazała się wielkim hartem ducha i odwagą, broniła się zażarcie przy pomocy pistoletu, a następnie kosy. Jednak wobec przewagi kozaków nie miała szans. Odrzuciła propozycję poddania się, co uznała za niehonorowe i niegodne Polaka. Po śmierci żołnierze znęcali się nad jej ciałem, a za jego wydanie od rodziny zażądali wysokiego okupu. Jak się później okazało, Maria była w bliźniaczej ciąży.
Maria była szaloną patriotką.
Przecież nie musiała bezsensownie dać się zabić. Lepiej byłoby… Nie musiała? Lepiej byłoby? Gdyby nie czuła, że ten gest stanowi o jej tożsamości, na pewno postąpiłaby inaczej. To nie szaleństwo i niepoczytalność pchnęły ją do czynnej walki z zaborcą, ale jej własne głębokie przekonanie o słuszności takiego działania.
A może działała z pobudek osobistych, a nie patriotycznych? Może chciała towarzyszyć chorowitemu Konstantemu? Może rzuciła się na rosyjskich żołnierzy w akcie desperacji za postrzelenia męża? Tak czy owak w tamtej chwili nie potrafiła postąpić inaczej.
Maria…
Była na pewno dużo bardziej wielowymiarowa niż jesteśmy to w stanie stwierdzić dzisiaj na podstawie zachowanych materiałów archiwalnych.
Maria jest źródłem podziwu lub niedowierzania, pytań, refleksji, dyskusji i sporów.